– Kiedy się denerwuję, to mówię sobie, że to tylko zabawa. Ale wiem, że umiem. Że potrafię. Że daję z siebie wszystko. I z tego jestem dumna – powiedziała zawodniczka Oddziału Regionalnego Olimpiady Specjalne Wielkopolskie–Poznań Magdalena Kowalak.

Madzię spotkałem na IV Ogólnopolskim Turnieju Bowlingu Olimpiad Specjalnych. Od jej trenerów i opiekunów dowiedziałem się, że dzięki startom i wyjazdom z Olimpiadami Specjalnymi, Madzia stała się bardzo otwarta i kontaktowa. I rzeczywiście. Kiedy podszedłem do jej stolika z pytaniem, czy mogę się dosiąść, Madzia bardzo się ucieszyła i z dużym entuzjazmem zgodziła na krótką rozmowę.

Czy bowling jest trudny?
​Jest, bo po obu stronach toru są rynny, w które może wpaść kula. Do tego często się zdarza, że po pierwszym rzucie kręgle zostają po bokach. To jest najtrudniejsze ułożenie, bo ciężko to strącić.

Co jest ważne w bowlingu?
Trzeba mieć siłę. Jeśli potrafisz kulać z siłą, to trafiasz często dziesiątki. Bowling uprawiam już od ponad 10 lat.  Na początku rzucałam lekko, było mi trudno to zmienić, ale udało się. Spokojnie – zawsze mi to powtarza trener. Nie można się denerwować. Jeśli masz spokój to od razu zyskujesz siłę.

A jak się uspokajasz? Zwłaszcza na ważnych zawodach?
Byłam na różnych zawodach. W 2012 roku byłam na Cyprze. Jako drużyna zajęliśmy pierwsze miejsce. Leciałam samolotem! Drugi raz. Pierwszy raz leciałam do Paryża, bo byłam na trzytygodniowej wycieczce w Lourdes. Przepięknie tam było, nigdy tego nie zapomnę.

A Cypr? Pierwszy raz byłaś na zawodach za granicą?
Tak. Poznałam dużo miłych ludzi, robiliśmy sobie zdjęcia. Na Cyprze było wspaniale, mieliśmy świetną pogodę. Jestem z siebie dumna. Zawsze moja mama powtarza, kiedy jadę na zawody, że to jest zabawa, nie można zawsze zdobywać pierwszego miejsca. Ja to traktuję jako zabawę. Oczywiście chciałabym zawsze wygrywać, ale kiedy jestem pierwsza to mówię: trudno, może następnym razem będzie pierwsze miejsce. Może za dwa, a może za trzy lata.

Nie jesteś czasem zła, kiedy się nie udaję?
Bywam troszeczkę zła na siebie, ale wiem, że potrafię. Że umiem. Że daję z siebie wszystko. Oczywiście z pierwszego miejsca radość jest największa, bo fajnie jest wygrać. Na Cyprze nie trzęsły mi się nogi. Trochę się stresowałam, ale wiedziałam, że kciuki za mnie trzyma cała rodzina. Prosiłam – mamo, tato, siostro – trzymajcie za mnie kciuki, zobaczymy jak mi pójdzie. Poszło dobrze. Złoty medal w drużynie, czwarte miejsce z koleżanką, indywidualnie trzecie miejsce. Jestem z siebie dumna.

Żeby to osiągnąć musiałaś ciężko trenować?
Ponad dziesięć lat. Trenuję zwykle raz w tygodniu, godzinkę.

A jak trafiłaś do Olimpiad Specjalnych?
Zaczęłam chodzić na warsztaty. Tam poznałam pana trenera Szymona, który jest również trenerem pływania. Ja też pływam. Poszłam więc na te warsztaty i się dowiedziałam, że można grać w kręgle. Pan Szymon zaproponował mi żebym pojechała na zawody. No i pojechałam, wkrótce udało się wygrać. Bardzo się cieszę się na wyjazdy, bo podróżuję w inne miejsca i poznaję nowych ludzi. Kiedy jeżdżę na zawody to słyszę: cześć Madziu, co tam u ciebie słychać, jak tam w domu? Znam się już prawie ze wszystkimi.

A co robisz na co dzień, kiedy nie grasz w kręgle?
Od poniedziałku do piątku chodzę na warsztaty, które zaczynają się o godzinie ósmej i trwają do za piętnaście trzecia. Więc w zasadzie cały dzień.

I co tam robisz?
Mamy pracownię komputerową, plastyczną, hafty. Mamy też pracownię drewna, wykonujemy proste rzeczy. Przecinamy, przecieramy krzesła. Niektóre dziewczyny robią różne rzeczy ze sznurków.

A co robisz po warsztatach?
Jem obiad. Po obiedzie czasami idę po zakupy. Jak nie idę po zakupy to oglądam telewizję. Lubię bardzo seriale. „M jak miłość”, „Na dobre i na złe”, „Klan”. Lubię głównie polskie seriale. Moja mama ogląda „Julkę”, ale mnie to nie wciągnęło. Bardzo lubię też programy przyrodnicze, filmy sensacyjne. No i „Jaka to melodia”, bo puszczają czasami piosenki jakie znam. Uwielbiam śpiewać.

A co śpiewasz?
Piosenki Krzysztofa Krawczyka, tego od Pszczółki Mai…

Zbigniewa Wodeckiego.
Tak! I jeszcze Młynarskiego.

A jakie masz marzenia?
To długa historia. Moje marzenie już się spełniło. Lecieć samolotem pierwszy raz. I pierwszy raz się bałam. Jak byłam młodsza, to zawsze marzyłam, żeby kiedyś polecieć. Moje drugie, wielkie marzenie, to żeby pojechać z moją mamą za granicę. Moja mama chciała do Hiszpanii. A mi jest wszystko jedno. Po prostu chciałabym z moją mamą pobyć sama i powiedzieć jej, że bardzo ją kocham. Kiedyś chciałam mieć pieska i też się udało. Więc na razie dużo marzeń mi się spełnia. Oby tak dalej.