Warszawa, 29  maja, 2013 – Dziś na warszawskim Grochowie odbyła się niecodzienna impreza sąsiedzka z udziałem tubylczej ludności, zdziczałych zwierząt domowych oraz policji, reprezentowanej przez 9.oddzał prewencji z Grodziska Mazwieckiego. Podczas celebracji doszło do tradycyjnych incydentów na tle godnościowych, podczas których zamieszakły przy ulicy Paca Stanisław W. ugodził łyżką stołową przypadkowego jelenia. Jelenia w stanie krytycznym odzwiziono do szpitala, gdzie zmarł z niedowierzania.

Zapowiedź śmierci jelenia wywołała popłoch wśród skretyniałej gawiedzi. Lata, dekady jeśli nie wieki całe fizycznej i kulturowej izolacji, na które nałożyła się przekazywana z pokolenia na pokolenia, z genotypu na genotyp, tradycja nieumiarkowanego spożywania alkoholu objawiła się dziś nie tylko w deformacjach twarzy ciemnego ludu, ale i w gwałtowynych wydarzeniach, które miały, niestety, miejsce.

 

Ziściło się to, co nieuniknione. Skrzętnie wypierane ze zbiorowej świadomości przeczucie, fatalnie jednak obecne, konieczne. To co wrzało, pęczniało i wzmagało się pod cienką błoną pozornej normalności, czekając tylko na sygnał do erupcji. I kiedy moment ten nastąpił, nikt nie miał wątpliwości, że nic, dosłownie nic nie bedzie takie jak kiedyś. Martwy Jeleń. Na grochowskim rykowisku.