Puchar Świata w Zunifikowanej Piłce Siatkowej Olimpiad Specjalnych, Katowice 2025 to wydarzenie, którym żyje cały świat Olimpiad Specjalnych. Choć wydawać by się mogło, że do października zostało jeszcze sporo czasu, to nasi sportowcy nie próżnują i ciężko trenują. Udało nam się porozmawiać z Radosławem Łypczakiem, który trenuje naszych zawodników. Jego zdaniem fakt, że w zespole są zarówno sportowcy Olimpiad Specjalnych, jak i Partnerzy, sprawia, że grupa wzajemnie się uzupełnia i na tym polega ich siła.

Są już emocje związane z październikowym Pucharem Świata?

– Nie będzie to moja pierwsza, duża impreza w roli trenera reprezentacji Olimpiad Specjalnych. Puchar Świata będzie dla mnie piątym, międzynarodowym turniejem. Wiem z czym to się je, na czym to polega. Ale takiej imprezy jak ta październikowa w Polsce jeszcze nie było, więc dreszczyk emocji jest większy. W reprezentacji jest 9 zawodników, których trenuje na co dzień. Do tego 3 siatkarzy z oddziału opolskiego Olimpiad Specjalnych. Najważniejsze dla mnie to teraz się spotkać i scalić to w jedność. Bo w siatkówce istotne jest to, by każdy wiedział na co stać Twojego kolegę czy koleżankę na parkiecie. Trzon tej kadry stanowią sportowcy, którzy na swojej drodze przeżyli już sporo. Tych dobrych, siatkarskich momentów jak i tych nieco bardziej gorzkich. Ta drużyna powinna wiedzieć jak wychodzić z kłopotów.

Jaka jest specyfika turniejów siatkarskich w turniejach zunifikowanych Olimpiad Specjalnych?

Kluczem do zrozumienia idei jest to, by drużyna była jak najbardziej wyrównana. W siatkówce zawodowej jak masz lidera, który ma swój dzień możesz do niego grać ile chcesz. Zdobywa seryjnie punkty i wygrywasz. W siatkówce zunifikowanej Olimpiad Specjalnych takiej sytuacji być nie może. Na meczach są obserwatorzy, sprawdzają czy każdy zawodnik drużyny wystąpił w każdym secie. Mogą też być limity czasowe: określona liczba minut jaką każdy zawodnik musi spędzić na boisku. Mam w drużynie świetnych Piotra Boćka czy Krystiana Fąfarę. Ale nie możemy na nich grać non stop, bo dostaniemy ostrzeżenie od sędziów. Trzeba grać zespołowo, kolektywnie. W Katowicach na Pucharze Świata chcemy się tego trzymać, pokazując jednocześnie jaką frajdę sprawia nam wspólne przebywanie na parkiecie. I nie zapominamy o wyniku. On w Olimpiadach Specjalnych też jest ważny.

Wspomniałeś o Piotrze Boćku i Krystianie Fąfarze. Co oni wnoszą do Twojej drużyny?

Piotrek – jeżeli ma dobry dzień i jest skupiony – ma bardzo regularną zagrywkę. I zmienną. Jego serwis potrafi być i ofensywny i techniczny. To nigdy nie jest łatwe do odbioru przez rywali. Piotr ma to w genach, pół jego rodziny gra w siatkówkę. Dzięki temu potrafi przewidzieć co się stanie zaraz na boisku. Ciało i umysł Piotra wybierają odpowiednie zagrania w danym momencie. To dar. A Krystian? Jest młody, ma taką ułańską fantazje. Nie przejmuje się niczym, nie zwraca uwagi na okoliczności, wychodzi i robi swoje. Tak przynajmniej było do tej pory. Trzyma równy poziom, nie jest wrażliwy na bodźce zewnętrzne.

Twoja drużyna to nie tylko zawodnicy Olimpiad Specjalnych.

Tak. I chciałbym to podkreślić: u nas partnerami czyli siatkarzami pełnosprawnymi są dziewczyny. I ja nigdy nie traktuje tego zespołu odrębnie jako siatkarzy i partnerów. Oni się wzajemnie uzupełniają. To jest nasza siła. Dziewczyny wprowadzają miękkie kompetencje, większą wrażliwość, empatię. Nie są tak zadaniowe jak zawodnicy. I ta mieszanka działa. Dzięki temu siatkarze stają się bardziej otwarci, częściej okazują emocje. Moja drużyna potrafi na parkiecie tańczyć, na rozgrzewkach się bawi. Bo przecież sport to nie tylko wynik. Ale także wzajemne relacje, szacunek i radość. Jako trener zawsze przykładałem wagę do atmosfery w zespole. Mogę odpuścić pewne tematy siatkarskie, techniczne na rzecz tego, by oni cieszyli się na myśl o przyjściu na trening. Serduchem, tym że jeden za drugim skoczy w ogień można zrobić więcej niż poprzez dokładanie kolejnych ćwiczeń. Ale spokojnie – o stronie sportowej także pamiętamy. Na Puchar Świata będziemy gotowi.