– Powiedziałem kiedyś Alinie: wiesz co, po naszej śmierci, będziemy grać w hokeja w niebie. Zaczęła się śmiać i powiedziała, że ja to mam zawsze jakieś dobre pomysły. No, bo mam – mówi Michał Tomczyk, zawodnik, wolontariusz i asystent trenera Olimpiad Specjalnych.

Powiedz coś o sobie.

Nazywam się Michał Tomczyk. Mieszkam w Mogilnie. Trenuję piłkę nożną i hokej halowy. Od 26 do 29 września byłem wolontariuszem podczas Ogólnopolskiego Turnieju Piłki Nożnej Olimpiad Specjalnych w Bydgoszczy. Wielka impreza i wielkie przeżycie dla mnie
.
Kiedy zacząłeś swoją przygodę z Olimpiadami Specjalnymi?

Jakieś 15 lat temu. Miałem jakoś 20 lat wtedy. Kupa czasu minęła od tamtej chwili. Poszedłem do szkoły, tam spotkałem Alinę Apryas, która mnie wzięła do Olimpiad. I tak jestem w nich do tej pory. Chodziłem na koszykówkę, na pływanie. Jeździłem na zawody z pływania. Fajne imprezy.

Dużo Was było w sekcji 15 lat temu?

Trochę ludzi było. Jeszcze trochę zostało z tamtych osób do dziś.

Co się zmieniło od tamtego czasu w Twojej sekcji?

Dla mnie to jest to samo. Tak jak było, tak jest. U mnie w Olimpiadach nic się nie zmieniło.

Za co lubisz Olimpiady Specjalne?

Za wyjazdy. Zakopane na przykład to jest super miejsce. Cztery lata temu byłem na Hawajach. Pojechałem na warsztaty. Szkolenie trenera piłki nożnej.

Pierwszy raz byłeś wtedy za granicą?

Tak. Lecieliśmy samolotem. Fajnie było na Hawajach. Cieplutko, w krótkich spodenkach można było chodzić. Bardzo mi się podobało. Jeszcze bym chciał z jeden raz pojechać na te Hawaje. Lepiej się czułem na Hawajach niż w Polsce. Takie inne powietrze tam jest. Jakoś z tydzień tam byłem. Kąpałem się w oceanie. Samolotem się leciało trochę tak jak się jedzie samochodem. Zapina się pasy, maszyna rusza. Jak samolot wyrówna lot, to już można chodzić po nim normalnie. Po pokładzie.

Nie stresowałeś się podczas startu?

Nie, wszystko elegancko było. Dobrze się czułem. Rok temu byliśmy w Skarżysku-Kamiennej na zimowych igrzyskach. Zajęliśmy pierwsze miejsce w hokeju halowym, ale nas nie wylosowali na wyjazd do Korei Południowej. Szkoda bardzo. Ale to jest losowanie, wiadomo, że każdy chce polecieć, ale nie każdy może.

Jaka jest teraz Twoja funkcja w Olimpiadach Specjalnych?

Jestem asystentem trenera piłki nożnej, trochę mu pomagam. Jestem też wolontariuszem.

Co mówisz swoim kolegom jako asystent trenera?

Mówię, że mają się słuchać trenera, że nie mają przeklinać. Trzeba dawać innym przykład. I mówię jeszcze, że mają być grzeczni.

A jak wygląda praca wolontariusza?

Pierwszy raz byłem wolontariuszem kilkanaście lat temu. Teraz drugi. Fajna impreza, fajnie pomagać innym.

Dlaczego Olimpiady Specjalne istnieją?

Żeby ludzie wychodzili na prostą drogę, patrzyli na innych ludzi i brali z nich przykład. Olimpiady są po to, żeby pokazywać jak dobrze żyć. Olimpiady mi dużo pomogły. To jest moja rodzina, to jest mój dom. Kocham Olimpiady.

Co robisz poza Olimpiadami Specjalnymi?

Jak nie jestem w Olimpiadach to nudzi mi się. W Olimpiadach czuję się najlepiej. Bez Olimpiad nie mogę żyć. Powiedziałem ostatnio Alinie: wiesz, my to jesteśmy taka wielka rodzina.

A ta prawdziwa rodzina? Jak jest u ciebie w domu?

W domu pomagam trochę mamie, chorej ciotce. Bo trzeba. Mama jest już na emeryturze od 10 lat. Tata nie żyje od 20. Jak umarł, to ja trochę musiałem się zająć mamą. Jakoś dajemy sobie radę.

Pracujesz gdzieś?

Jestem na razie na rencie. Miałem pracować w Bydgoszczy, ale nie udało się. Kierownik miał zadzwonić, ale nie zadzwonił. Alina nam coś próbowała pozałatwiać. Jeden kolega pracował, ale zrezygnował, bo nie dał rady. Praca na akord, trzy zmiany, w tym nocna. Mówił mi na zawodach: Michał, jest za ciężko, nie daję rady. Mogilno to mała miejscowość. Z 15 tysięcy mieszkańców ma może. Nie ma tutaj dużo miejsc pracy. Dlatego fajnie, że są te Olimpiady. Można gdzieś pojechać, zobaczyć trochę świata, wyspać się w hotelu. Niektóre hotele są takie ładne. Kiedyś to wyjeżdżałem co chwila gdzieś. Tydzień byłem w domu, potem znów wyjeżdżałem. I tak w kółko. Aż mi siostra powiedziała: Michał, ty ciągle wyjeżdżasz. Ale fajnie, w domu jest ciężko, a tak można trochę się rozerwać. Trochę spokoju mieć, nie martwić się. Olimpiady, to ci mówię, to jest moja rodzina.

Jakby było bez nich?

Powiedziałem kiedyś Alinie: wiesz co, po naszej śmierci, będziemy grać w hokeja w niebie. Zaczęła się śmiać i powiedziała, że ja to mam zawsze jakieś dobre pomysły. No, bo mam. Alinka, moja kochana mamusia. Powiedziałem jej kiedyś, że jakby się komuś z Olimpiad coś stało, to ja nie wiem, co bym zrobił. Na lince bym się powiesił chyba.

Jakie masz marzenia i plany na przyszłość?

Chciałbym pojechać na jakieś duże zawody za granicę. Z takimi ludźmi jak w Olimpiadach to można jechać na koniec świata.